Wsparliśmy w edukacji już 3034+ dzieci Wesprzyj online

Wróć do listy

Justyna i Marcin
Zostaw świat wokół Ciebie choć odrobinę lepszym, a już jesteś wygrany
11.23.2021

Justyna i Marcin – małżeństwo wolontariuszy, którzy pomaganie mają we krwi. Nawet się nie zastanawiają, gdy trzeba kogoś wesprzeć, w coś się zaangażować czy nawet zrobić duży projekt charytatywny. Od jakiegoś czasu robią to pod marką Sail to IT – firmy, w której łączą swoją pasję z pomaganiem. Poznajcie wyjątkowych SuperBohakerów.

Sail to IT

Czwarta klasa podstawówki i zrobienie z przyjaciółką i z panią od biologii zbiórki pluszaków dla dzieci z domu dziecka – to był pierwszy wolontariat Justyny. Potem kawał życia w harcerstwie jako drużynowa i wychowawca. Otwartość na drugiego człowieka ma po swoim dziadku, a pomaganie to dla niej jak oddychać.

Dla Marcina od zawsze wolontariat to było harcerstwo. Najpierw jako szeregowy z tego korzystał, potem jako zastępowy, drużynowy i wychowawca na obozach dawał od siebie. Działał też z Salezjanami, którzy organizowali aktywności dla dzieciaków na krakowskich Dębnikach. Pomaganie u niego w rodzinie to coś powszechnego. Zawsze 24 grudnia siadają do kolacji później, bo najpierw pomagają na Wigilii dla bezdomnych u franciszkanów.

Harcerstwo

Samo pomaganie to za mało 

Trzeba to robić mądrze. Zidentyfikować potrzebę i na nią odpowiedzieć. Jestem na różnych grupach facebookowych, typu Widzialna Ręka, i kiedyś zobaczyłam post jakiejś kobiety o ręcznie robionych kartkach do kupienia. Straciła pracę, ma trójkę dzieci i wspólnie robią kartki na sprzedaż, by trochę zarobić – wspomina Justyna – Nawet się nie zastanawiałam, tylko uderzyłam do niej na priv z pytaniem, czy nie chciałaby większej pomocy. Ewidentnie było to dla niej trudne. Tak się bardzo często dzieje.

Nam się wydaje, że jak komuś pomagamy, to ten ktoś z otwartymi ramionami powinien to przyjąć. Ale dla naprawdę potrzebujących takie proszenie jest ogromnie ciężkie. Mierzą się z zażenowaniem, wycofaniem i ja to całkowicie rozumiem – dodaje Justyna – Mimo tej blokady udało się z nią dogadać. Rzuciłam w mojej ówczesnej firmie hasło: pomagamy samotnej mamie. Ludzie na moje prywatne konto przelali 2500 zł dla tej pani. I teraz przyszło najważniejsze pytanie: jak jej pomóc mądrze? Nie znam tej kobiety, mogłam jej dać pieniądze, ale nie chciałam tego robić. Daliśmy jej dostęp do naszego konta na Allegro i ona tam wybierała, co chce kupić. Wrzucała tam rzeczy typu płyn do naczyń, piórniki, zeszyty, spodenki. I ja rzeczywiście widziałam, że pomagamy osobie potrzebującej.

Błękitne ogniki

Mają swoje osobne wiaderko na wolontariat. Bez stawiania poprzeczek, konkurowania, podejścia jak w pracy zawodowej. Tu nie chodzi o odhaczanie dobrych uczynków, spisywanie działań na rzecz innych, rozliczanie. Ostatnio przypomniały mi się błękitne ogniki z bajki Merida Waleczna i dla mnie pomaganie to takie “podaj dalej”. Daj to światełko, żeby zapalić kolejny ognik – opisuje Justyna – Po prostu popatrz, obejrzyj się wokół i na pewno znajdzie się ktoś potrzebujący. Mając naście lat zobaczyłam starszą panią z siatkami i po prostu pomogłam je nieść. Jaką potem miałam frajdę, jak kilka dni później ta pani poznała mnie na ulicy i mówi do swojej koleżanki: “Popatrz, to ta dziewczyna, która mi pomogła.”. I to jest ta dobra energia, a przecież mały gest.

Ale całego świata nie zbawisz, no nie? Co sam możesz zrobić? Takie myśli nawet im do głowy nie przychodzą. Baden-Powell, twórca skautingu, powiedział, żeby zostawić świat lepszym niż się go zastało. I to im bardzo mocno przyświeca w codziennym działaniu. Zostawianie świata lepszego to małe czyny: danie bezdomnemu bułki to już jest gest, który daje dobro. Nie trzeba się od razu angażować w wielkie projekty.

Chociaż oni mają na koncie i drobne gesty, i duże przedsięwzięcia. Warsztaty kompetencyjne dla dzieciaków. Sprzątanie Doliny Będkowskiej z pracownikami. Organizowanie Szlachetnej Paczki.

Wolontariat

Długa współpraca z Fundacją Sarigato i Hakersami

To był totalny przypadek. Dział IT mówi, że mamy pecety do oddania. Jest ktoś, kto potrzebuje? Spytałam się Fundacji Sarigato i tak to się zaczęło – mówi Justyna – To było jeszcze przed pandemią, a jak weszła edukacja zdalna, to ten projekt całkowicie wpisał się w aktualne potrzeby. Przy okazji zaczęłam gadać z Hakersami o projektach, które robię i stwierdzili, że super! Chcą wkręcić swoje dzieciaki. Tak zaczęliśmy wspólne projekty.

Potem długo myślałam, jak tu pomóc dzieciom, które są zamknięte w swoich domach. Zwłaszcza potrzebujące, z trudnych rodzin, dla których szkoła to była odskocznia. Wtedy przyszli harcerze z projektem zdalnych korepetycji – chcieli pomagać w nauce dzieciakom, tylko nie za bardzo wiedzieli, jak do tych dzieci dotrzeć. Tak, łącząc kropki, znowu uderzyłam do Sarigato, bo przecież oni mają dzieci. W końcu liczba chętnych dzieci przerosła możliwości harcerzy, więc znowu wrzuciłam temat w swojej ówczesnej firmie i tak State Street zaangażował się w akcję z korkami.

To rozrosło się do Hakersowych Korków – już drugi rok pomagamy potrzebującym dzieciakom nadrobić materiały ze szkoły, przygotować się do egzaminów czy po prostu pomóc zdać do następnej klasy.

Justyna i Marcin

W styczniu Hakersi przyszli z pytaniem, czy ja i Marcin nie chcielibyśmy zrobić aplikacji do zarządzania zgłoszeniami, zajęciami i grupami – wspomina Justyna – Pierwotnie mała aplikacja rozwinęła się do dużego projektu. Zbudowaliśmy wolontariacki zespół deweloperski i pracujemy nad tą aplikacją.

Jedno i drugie lubię – stwierdza Marcin – Pomaganie to coś naturalnego, programowanie to moja pasja, więc było tylko pytanie, jak to technicznie zrobić.

Jak to pomaganie wpleść w swój napięty plan? Praca, rodzina, dom, prywatne sprawy i jeszcze zaangażowanie w wolontariat. Justyna i Marcin nie mają cudownego środka. To jest tylko i wyłącznie kwestia priorytetów. Jak coś jest dla Ciebie ważne, to znajdziesz na to czas.

Co dalej?

Audycje radiowe dla dzieci w szpitalach, gdy skończy się pandemia. A w przyszłości własna fundacja. Kiedyś byłam samotną mamą. Startowałam od zera, nie miałam nic. I bardzo chciałabym pomagać takim samotnym mamom, mądrze odpowiadając na dobrze zidentyfikowaną potrzebę. Wspierać je zawodowo, pomagać się przebranżowić, mentorować – mówi Justyna.

Nie skreślaj kogoś od razu. Bądź otwarty, zobacz, czy nie ma jakiejś potrzeby wsparcia. W pomaganiu nie chodzi o to, żeby stawiać sobie jakieś poprzeczki, konkurować, rozliczać wyniki. Fajnie jest pomóc 1000 dzieciom, ale jak pomożemy 10, to czy jesteśmy przegrani? Ani trochę. Dalej pomagasz. Wygrałeś.